Piłkarska szkoła życia

Przedstawiamy treść wywiadu z Piotrem Szymurą, który ukazał się w najnowszym wydaniu Gazety Beskidzkiej.

14-05-2009 14:44

Od najmłodszych lat w życiu Piotra Szymury ogromną rolę odgrywała piłka nożna. Do tej pory młody zawodnik bielskiego Rekordu z powodzeniem łączy grę w hali z występami na otwartej przestrzeni, jak również pracą trenerską. Jak sam jednak przyznaje, w życiu ważny jest nie tylko sport.

Skąd twoje zainteresowanie sportem? Czy zaczęło się tak, jak u wielu młodych chłopaków, czyli od bycia zapalonym kibicem?
Piotr Szymura: Tak właśnie było. Największą rolę odegrał tata, bo od kiedy pamiętam, to w przedpokoju rozgrywaliśmy mecze. Tata dbał o to, aby spotkania kończyły się remisem (śmiech). Można powiedzieć więc, że piłką nożną interesuję się od zawsze. Ciężko nawet stwierdzić, w którym momencie tak naprawdę zainteresowałem się tą dyscypliną.

A pierwsze poważniejsze kroki w tym kierunku?
P.SZ.: Całe życie jestem związany z Rekordem, ale pamiętam, że w czasach szkoły podstawowej chodziłem również przez jakiś czas na zajęcia do innych bielskich klubów – BBTS-u i BKS-u. Później powstała w Rekordzie szkółka, do której uczęszczałem. Poważne treningi związane z drużyną futsalową rozpocząłem w liceum.

Futsal od początku był twoją pasją. Kilka lat temu była to znacznie mniej popularna dyscyplina niż obecnie.
P.SZ.: Myślę, że futsal w naszym kraju stopniowo rozwija się. Ja z tym sportem jestem bardzo długo związany, bo w Rekordzie zawsze był on priorytetem. Ligowe występy pamiętam praktycznie od samego początku, choć po części także z opowiadań starszych kolegów. Mimo, że obecnie futsal nie cieszy się w Polsce wyjątkową popularnością, to zaszły już ogromne zmiany. Pamiętam, że kiedyś grało się normalną piłką, a nie taką specjalną jak dziś. Gdy zaczynałem futsalową przygodę 8-9 lat temu, była to czysta „amatorka”, a profesjonalizm wkraczał powoli. Popularność futsalu w naszym kraju nie dorównuje temu, co dzieje się w Hiszpanii czy Rosji, ale mam nadzieję, że ulegnie to zmianie.

Wspomniałeś o piłce nożnej i futsalu. Czy uprawianie tych dwóch odrębnych sportów można łączyć?
P.SZ.: To chyba pytanie najbardziej na topie w obecnych czasach. Mogę wyrazić tylko swoje zdanie, w kontekście zawodników i sytuacji w Polsce. Na najwyższym poziomie takie łączenie jest niemożliwe, bo to pokrewne, ale jednak inne dyscypliny. Dlatego już przed tym sezonem podjąłem decyzję, że skupię się tylko na futsalu. Obawiam się natomiast, że odgórne rozdzielanie nie jest dobrym rozwiązaniem. O tym powinien decydować indywidualnie każdy z zawodników, bo niektórzy są w stanie łączyć to w jakimś stopniu.

Jakie są wobec tego podstawowe problemy warunkujące niemożliwość łączenia futsalu z futbolem?
P.SZ.: Przede wszystkim czynnik typowo ludzki. Nie ma takiej fizycznej możliwości, aby grać dzień po dniu na pełnych obrotach w hali i na otwartym boisku. Łączenie treningów też jest problemem, zwłaszcza, gdy gra się w innych klubach. Odrębnym tematem są aspekty czysto sportowe. Inna jest motoryka, co najprościej zauważyć można na przykładzie meczów w mistrzostwach świata. W futsalu rozgrywanie meczów każdego dnia jest czymś normalnym. Dla przykładu w akademickich mistrzostwach w sześć dni rozegraliśmy pięć meczów. Takiej dawki w piłce nożnej nie dałoby się wytrzymać. Także techniczne elementy zdecydowanie się różnią, a wielu zawodnikom kłopoty sprawia również różna nawierzchnia. Tych czynników jest więc sporo.

Czy twoja decyzja oznacza, że do piłki nożnej już nie masz zamiaru wrócić?
P.SZ.: Wciąż gram i moim celem jest pomóc zespołowi Rekordu w utrzymaniu w czwartej lidze. Co później? Stawiam na futsal, ale powrotu do piłki nożnej nie da się wykluczyć. Chciałbym pograć jeszcze kilka lat, a uważam, że większe szanse zaistnienia mam w futsalu. Moim marzeniem jest zagrać jeszcze w trykocie z orzełkiem na piersi. Mimo, że lubię grę na murawie, decyduję się na futsal, który jako dyscyplina rozwija się.

Rozpocząłeś już w młodym wieku pracę trenerską. Czy wiążesz z tym swoją przyszłość?
P.SZ.: O kursie instruktora piłki nożnej powiedział mi tata i poszedłem na niego, choć kiedyś praca w roli trenera niespecjalnie podobała mi się. Później pojawiła się możliwość uczestnictwa w kursie instruktora futsalu, który stał na wysokim poziomie. Tak zaczęła się moja trenerska przygoda. Prowadzę drużynę młodzieżową w Rekordzie, co na razie w zupełności mi odpowiada, bowiem w większym stopniu skupiam się na pracy zawodowej i grze. Po zakończeniu kariery trudno wyobrazić sobie przyszłość bez sportu, ale też nie napalam się, że muszę dojść do jakiegoś miejsca w pracy trenerskiej. Wiele zależy od możliwości czasowych, których taka rola wymaga.  

Zapewne masz jakieś sportowe wzory, czy to z obecnych czasów, czy też lat dziecięcych?
P.SZ.: Jeśli chodzi o piłkę nożną, to moim wzorem, głównie osobowościowo, jest Raul Gonzalez. Od czasów, gdy zostałem kapitanem w Rekordzie, jego postawa szczególnie mi imponuje. Mówiąc o futsalu muszę wspomnieć o znanym w regionie kapitanie reprezentacji Polski, Andrzeju Szłapie. Miałem okazję wspólnego występu i muszę przyznać, że to duża przyjemność. Ktoś taki, jak Sandro Zanetti znany jest pewno mało komu w Polsce, ale to mój futsalowy wzór. Gdybym tak grał, byłbym z siebie zadowolony (śmiech).

Nie samym sportem człowiek żyje, co więc jeszcze pochłania twój czas?
P.SZ.: W ubiegłym roku zdobyłem tytuł magistra i mam to szczęście, że moją pasją jest i piłka, w której mogę się realizować, jak również informatyka. Budzę się rano i z radością idę do pracy. To także zainteresowanie, które chcę rozwijać, a zarazem moje główne zajęcie. Cieszę się, że ukończyłem studia odpowiednie do mojej pasji i mogę teraz robić to, co lubię. Nawet, gdy czasowo jest ciężko coś pogodzić, to znajduje się wówczas siłę do realizacji obu zainteresowań.

Wielu sportowców uważa, że nauka jest im w życiu niepotrzebna i stawiają tylko i wyłącznie na sport.
P.SZ.: Moim zdaniem trzeba jednak patrzyć w przyszłość. W piłkę można grać i zarabiać przez 10-15 lat. Dla większości futbol stanowi jednak dodatek lub też daje możliwość zapewnienia swoich bieżących potrzeb. Kariera może skończyć się w każdym momencie i pojawia się wówczas znak zapytania, co robić dalej. Być może w niedalekiej przyszłości futsal będzie wymagał pełnego zawodowstwa, ale gdy tak się nad tym zastanawiałem, doszedłem do wniosku, że nie mógłbym zajmować się tylko piłką. To, że gram na pewno pomaga mi w pracy zawodowej. Trzeba wiedzieć, że są trudne chwile tak w sporcie, jak i życiu. Uważam, że sport jest doskonałym nauczycielem życia.

powrót

Treść komentarza:

Login:

Hasło:

Aby móc dodawać komentarze musisz posiadać konto:załóż konto