Rozmowa z kapitanem Rekordu Piotrem Szymurą
Ambitne cele mogą tylko pomóc.
22-06-2008 23:47
– Obok Piotra Bubca jesteś
jedynym zawodnikiem seniorów Rekordu, który grał jeszcze w najniższej grupie
rozgrywkowej – klasie C – osiem lat temu. W ciągu tych lat nasz klub wywalczył
awans o cztery szczeble rozgrywkowe. Czy w czasie następnych ośmiu lat
awansujemy do I ligi?
– (Śmiech... ) Chciałbym, żeby tak było i żeby umiejętnościami nawiązać do tego poziomu grania…
– Czy jest to realne?
– Jeżeli Rekord będzie się tak rozwijał, jak dotąd, to oddając się marzeniom można stwierdzić , że w przyszłości może być to realne. Ilu zawodników z obecnej ekipy jest jednak w stanie zagrać na takim poziomie, bardzo trudno określić. W większości jesteśmy już piłkarzami ogranymi, a jeszcze nadal młodymi. Nie stawiamy sobie celów minimalistycznych, bo to może się źle skończyć.
– Jak traktujesz wybór Twej
osoby na kapitana obu drużyn seniorów – w hali i na dużym boisku? Czy to
obowiązek – gdyż jesteś synem prezesa klubu – czy zaszczyt niezwiązany z
koligacjami rodzinnymi?
– Oczywiście jest to dla mnie zaszczyt, iż mimo młodego wieku koledzy powierzyli mi odpowiedzialną funkcję w obu tak dobrych drużynach. Nigdy dotąd nie byłem kapitanem seniorów, a tu od razu podwójnym… Myślę, że miało to duży wpływ na moje zaangażowanie w grze. Nie wyobrażam sobie bowiem, że kapitan może przejść obok meczu.
– Jako kapitan wprowadziłeś
drużynę seniorów do IV ligi na dużym boisku. Niestety nie udało się to w
przypadku awansu do I polskiej ligi halowej. Dlaczego?
– Moim zdaniem zdecydowały dwa mecze na własnym parkiecie, w których prowadziliśmy, ale nie potrafiliśmy utrzymać przewagi. Chodzi mi o przegrane spotkanie z Marexem Chorzów i zremisowane z EC Rzeszów. Straciliśmy aż pięć punktów, których zabrakło na finiszu rozgrywek. Gdybyśmy je mieli, nie musielibyśmy liczyć w końcówce sezonu na potknięcia Gwiazdy Ruda Śląska.
– Czy Grembach Zgierz pokazał nam
jednak… miejsce w szyku?
– Ostatni mecz barażowy zamazał obraz naszej gry. Gdyby polska drużyna narodowa wygrała z Chorwacją, też zamazałoby to wizerunek reprezentacji. W rozgrywkach pucharowych również pechowo odpadliśmy. Baraże natomiast nie leżały nam pod względem czasowym. W pierwszym meczu nie umieliśmy przez pierwszych dziesięć minut złapać rytmu gry. Przez około półtora miesiąca nie graliśmy meczu o dużą stawkę w hali. Byliśmy zaangażowani w walkę o awans do IV ligi na dużym boisku. Tymczasem zespół Grembacha został znacząco wzmocniony. Mecze barażowe byłyby na pewno bardziej wyrównane, gdybyśmy grali pod koniec rozgrywek halowych, a nie po długiej przerwie.
– W nadchodzącym sezonie
będzie jeszcze trudniej pogodzić grę w dużej piłce z halówką. W IV lidze jest
znacznie wyższy poziom niż w „okręgówce”. W II polskiej lidze futsalu także nie
będzie już ewidentnych słabeuszy.
– Być może w przyszłym sezonie będzie trudniej. Łączenie gry w hali z występami na dużym boisku ma jednak dwie strony medalu. Trudno powiedzieć, czy bardziej pomaga, czy przeszkadza w budowaniu formy. Dzięki temu, że gramy przez cały rok, podwyższamy stale swoje umiejętności. Aby jednak pogodzić obie piłkarskie dyscypliny, wymaga to od nas wzmożonego wysiłku i innego podejścia do odnowy sił, obciążeń treningowych itp. Dotąd graliśmy na całych obrotach, „ile fabryka dała”. Teraz trzeba będzie mądrze monitorować obciążenia.
– Często się zdarza, że
drużyna, która awansuje do wyższej klasy rozgrywkowej, wznosi się nadal na fali
dobrej formy i potrafi wywalczyć awans do następnej ligi. Czy zatem będziecie w
nadchodzącym sezonie aspirować do gry w III lidze?
– Uważam, że trzeba sobie stawiać ambitne cele. Pierwsza runda pokaże, na ile nas stać. Dotąd koncentrowaliśmy się na najbliższych meczach, niezależnie od tego, czy lider klasy okręgowej MRKS Czechowice-Dziedzice tracił punkty, czy nie. W przyszłym sezonie także musimy się mobilizować do najbliższego spotkania. Czas pokaże, do czego jesteśmy zdolni w IV lidze.
– Czy w końcu wywalczycie
awans do I ligi polskiej halowej piłki nożnej?
– Podstawową sprawą są kwestie personalne. Dawid Wiśniewski odpadł z zespołu ze względu na służbę wojskową. Piotr Bubec doznał poważnego urazu. Piotr Pawełek też nie wyleczył jeszcze kontuzji. Awans zależeć będzie od tego, jakim składem będziemy dysponować. Powinniśmy sobie stawiać poważne zadania, ale na razie jesteśmy osłabieni.
– Przydaliby się w drużynie nowi
zawodnicy…
– Osobiście chciałbym, żeby w Rekordzie było jak najwięcej zawodników związanych z naszym terenem, a już najlepiej naszych wychowanków. Wtedy bowiem łatwiej buduje się zespół. Paru dobrych piłkarzy trzeba będzie gdzieś znaleźć. Jest kilku zdolnych chłopaków wśród naszej młodzieży, ale na własnej skórze przeżyłem, jak trudno wejść do drużyny młodym chłopakom, kiedy zespół walczy o najwyższe cele lub o utrzymanie… Każdy błąd kosztuje, a młodzi ludzie zawsze będą popełniać pomyłki. W naszym klubie jest jednak dużo utalentowanej młodzieży i trzeba ją umiejętnie wprowadzać do drużyny seniorów.
rozmawiał Jan Picheta
admin
Aby móc dodawać komentarze musisz posiadać konto:załóż konto