Specjalista od asfaltu i futsalu

Tak sam o sobie mówi Andrzej Szymański, zawodnik od wielu lat związany z Rekordem.

10-04-2009 10:22

Ma 35 lat, za sobą ponad dziesięcioletni okres gry w zielono-białych barwach, blisko dwieście występów na parkietach I i II ligi oraz 176 strzelonych goli w Ekstraklasie. Wprawdzie początki kariery na "dużym boisku" oraz w futsalu przypadły w innych klubach, ale swoją wieloletnią grą i przywiązaniem do Beskidzkiego Towarzystwa Sportowego Rekord zasłużył na miano jego ikony. Jest jedną z wiodących postaci zespołu, który po trzyletniej "kwarantannie" zapewnił bielskiemu klubowi powrót na futsalowe salony. Rozmawiamy z Andrzejem Szymańskim.

Skąd u Ciebie zamiłowanie do futsalu?
Andrzej Szymański
: - Od dziecka uwielbiałem grę na asfaltowych boiskach. Z Centrum założyliśmy drużynę, która występowała wpierw właśnie na takich boiskach. Z halą zaś związany jestem od 1993 roku, od kiedy powstała liga futsalowa. Można powiedzieć, że jestem specjalistą od hali i asfaltu (śmiech). Natomiast swój pierwszy mecz na zielonej murawie zaliczyłem mając 19 albo 20 lat w barwach Wilamowiczanki.

Sam podkreśliłeś, że Twoje futsalowe początki związane są z Centrum.
ASz
.: - Grałem w tym klubie przez cztery, może pięć sezonów. Bardzo miło wspominam ten okres i przyjazną atmosferę panującą w klubie. Może dlatego, że były to same początki futsalu w Polsce, lata pionierskie, tak bardzo dobrze i miło wspominam tamte czasy. W aktualnych warunkach trudno komukolwiek uwierzyć, że był taki klub, w którym zawodnicy sami składali się na zakup butów do gry, na obiady, czy na paliwo do aut, na wyjazdy do Legnicy lub Kielc. Teraz polski futsal ma całkiem inny wymiar. Nie jest to jeszcze pełen profesjonalizm, ale zmiany są widoczne. Ot, pamiętam, że przez pierwsze dwa sezony w lidze graliśmy normalnymi, zwykłymi piłkami futbolowymi.

Po latach gry w Rekordzie zasłużyłeś sobie na miano jego "ikony".
ASz.: - Ale dinozaurem jeszcze nie jestem (śmiech). Rekord tak jak cały futsal poszedł do przodu. Główna w tym zasługa prezesa klubu - Janusza Szymury. Sam Rekord już od wielu lat jawi się jako bardzo dobrze poukładana organizacja. Tu zawsze stawiało się na szkolenie i rozwój, a warunki ku temu są wyśmienite. Śmiało można powiedzieć, że Rekord to profesjonalnie poukładany klub. Teraz znalazł się w Ekstraklasie, czyli powiedziałbym na swoim miejscu. W naszej dyscyplinie Rekord jeśli nie jest najlepiej zorganizowanym w kraju, to na pewno jest w ścisłej czołówce.

Najtrudniejszy moment w karierze.
ASz
.: - Kontuzja kolana, a konkretnie zerwanie więzadeł krzyżowych i ponad roczna przerwa w grze. Wpierw moje myśli skupiały się tylko na tym, aby w ogóle chodzić, a dopiero później na powrocie do futsalu. Wydarzyło się to z pięć lat temu, ale mocny ślad w pamięci został.

A najradośniejsza chwila?
ASz
.: - Było ich parę. Awans z Rekordem z A-klasy do "okręgówki" na pełnowymiarowym boisku. Później awans do IV ligi, w którym miałem symboliczny udział poprzez występ w Chybiu, gdzie zagwarantowaliśmy sobie promocję do wyższej ligi. No i oczywiście ten moment sprzed kilku dni, powrót z Rekordem do Ekstraklasy. Dla człowieka, któremu bliżej do końca kariery, niż jej początku, to niekwestionowany sukces i radość. Mam nadzieję pograć na ekstraklasowych parkietach jeszcze przez jeden, może dwa sezony.

Zatem pomówmy o sportowych marzeniach Andrzeja Szymańskiego.
ASz.: - Są dwa. Złamać barierę dwustu goli strzelonych w Ekstraklasie i zdobyć z Rekordem mistrzostwo Polski w futsalu. Mam świadomość, że może to się zdarzyć już beze mnie jako aktywnego zawodnika, ale zawsze będę blisko Rekordu i będę mu gorąco kibicował.

Dziękuję za rozmowę.
ASz
.: - Dziękuję.

 

Tadeusz Paluch

powrót

Treść komentarza:

Login:

Hasło:

Aby móc dodawać komentarze musisz posiadać konto:załóż konto